Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/613

Ta strona została przepisana.
—   609   —

Ot, te gromady ze szpar przeróżnych sobie wychodzą,
A frugając dokoła i brzęcząc, wesoło igrają.
Również pająki po kątach pracują nad swoją tkaniną,
Sieć ku łowom splatają, cichutko pnąc się do góry.
Lecz i niedźwiedź i wilki ot poskakują radośnie
I, by coś sobie ułowić, cichaczem w podlesie się czają.
Ale jakże to dziwnie, wszak żadne z wielkiej czeredy,
Płacząc ni wyrzekając, do nas nie przyszło.
Nie, nie z płaczem, lecz owszem, z radością się wszyscy zebrali,
Ziemi bowiem mozoły już pokończyły się wszędzie
I po wszystkich łanach wiosna na nowo zabłysła.
Bocian porówno z innemi sąsiady nadleciał wesoło
I na dachu, niby gospodarz, zaczął klekotać.
Kiedy on tak się raduje, patrz — oto już jego gosposia,
Ze zimowej wróciwszy gospody, przy nim się znalazła
I klekocąc, czule miłego wita małżonka.
Ale stary swój dach zastają bardzo podarty,
Niemniej dom nowy, w zaprzeszłym roku zbudowan,
Ze wszech stron nad miarę poszarpanym znaleźli.
Szczyt i ściany, i bardzo wiole z żerdzi nowiutkich
Wiatry swemi skrzydłami precz z dachu były uniosły,
Drzwi i okna i progi do reszty powypadały,
Zgoła całą budowę zastali w stanie najgorszym.
Więc tedy oba, jak gospodarzom dobrym przystoi,
By sporządzić i wszystko naprawić, zabrali się żwawo.
Mąż na budowę coprędzej gałązki znosi naręczą,
A gosposia szkody starannie wszystkie naprawia.
Potem wespół oboje, po wielkiej pracy i znoju,
By sobie strawy poszukać, nad stawek szybko zlatują,
I po kilka żab i ropuszek sobie złowiwszy,
Bogu z serca całego pokorne dzięki składają.
Ty człowiecze nic warty, stąd naucz się przestać na swojem,
A nasyciwszy się smacznie, o Bogu swym nie zapomnij!
Wszystkie zarośla i krzewy brzmią pieśni różnych odgłosem.
Również pola i łąki gwar głosów ptasich napełnia.
Już kukułki i drozdy ochoczo wespół śpiewają,
Swemu Stwórcy na chwalę radosne hymny zawodząc;
Jaskółeczki lekkiemi do góry się wznoszą skrzydełki
I swawoląc, nibyto kule nad ziemią migają;
Potem proste swe strawy bez wszelkich przypraw zjadają
I nasyciwszy ciało, bajki sobie szczebiocą.
Żóraw aż pod niebo błękitne dziwnie się wznosi
I niby płacząc i jęcząc, krzykami powietrze napełnia.
 ............
Kiedy tak sobie ptaszki gaworzą, dziw się wydarza;
Niby tonącego głos przeraźliwie się ozwał
I na gwałt „ratujcie, ratujcie“ dało się słyszeć.
Na ten krzyk się ptaszęta tak wszystkie wylękły,