Wichr pomiata cyprysy wzniosłemi,
Burza drzewa wyrywa z korzenia,
Wyciem głuszy jęki i westchnienia,
Śpiewa straszny psalm śmiertelnym ziemi:
Z chmur w ślad gromów gromy nowe lecą,
Błyskawice dla dwóch trupów świecą.
(Wł. Sabowski).
Jako jeleń chyży, rączy,
Ugodzony z Strzelca ręki,
Chce uciekać — rana sączy,
I nie widzi końca męki;
Tak ja przed nią uciec chciałem,
Gdy mnie ócz swych rani strzałą,
Lecz już czarów jej doznałem,
Już ból szarpał pierś mą całą.
Chęć ucieczki była szczera,
Lecz żar pali, jad się wżera.
Biadaż tobie, serce chore,
Nie uniknąć mąk ci w porę!
Barwny ptaku! Zazdrość bierze,
Jak twój cudny śpiew zachwyca.
Bezrozumny! Nucisz szczerze
I wtóruje ci samica.
W moich żyłach krew kotłuje,
Gdy Amora moc opiewam,
Lecz tych pieśni nie odczuje
Nikt, choć myśl prócz czucia wlewam!
W twym się śpiewie rozkosz mieści,
Gdy ja tylko znam boleści.
Chętnie dam ci, ptaku mały,
Za two szczęście rozum cały!
Sarna pędzi przelękniona,
Gdy ją ruszą złe ogary,
I trwożliwie sunie ona,
Gdzie parowy i gdzie jary.
Przed Amorem skryć się silę,
Lecz on dziki, ach! i srogi,
Nie chce puścić mnie na chwilę,
Wszystkie mi zabiega drogi!
Czyż ofiary swej nie zmienia!
On jak ryś jest, bez wytchnienia
Gryzie zdobycz nieszczęśliwą,
Gdy ją puści — to nieżywą!
W inne barwy świat się zmienia,
Inny pieśni moich wtór,
Inne losu są zrządzenia,
Gdyż me niebo jest bez chmur;
Inne życie dziś się snuje,
Obcy dla mnie trosk jest zgrzyt,
Siły bogów w sobie czuję,
Cenię teraz ziemski byt!
Nowy wokół świat rozsiany,
Ach! bo kocham ja kochany
I czas inne ma godziny,
Gdym już posiadł skarb jedyny.
Wszystko teraz ku niej dąży,
Co myśl moją wprawia w ruch,
I krew w żyłach żwawiej krąży,
Ku niej wznosi się mój duch.
Myślę, jak i ona myśli,
Z czcili jej dobrze, dobrze mnie,