Nero. Więc naszyjnika z drogich kamieni
Pieszczotka moja wcale nie ceni,
Który przysłałem wczoraj?
Ekloga. Neronie,
Czyż go nie widzisz na mojem łonie?
Nero. (dotykając naszyjnika). Dziwny zbieg! kiedyś spodobał się on
Poppei, jednej z mych żon.
Ekloga. Którą zabiłeś... Biedna dziewica!
Nero. Lecz ją kochałem wiernie cztery doby.
Ekloga. (zdejmuje pogardliwie naszyjnik i rzuca na ziemię).
Nie chcę po zmarłej ozdoby.
Nero. Boisz się, by zazdrośnica
Nie wyciągnęła aż z piekieł dłoni,
By zdjąć, co niegdyś należało do niej?
Ekloga. Nie; lecz to wróżba niemiła.
Nero. Odpędź ją tedy i potańcz.
Ekloga. Nie mogę.
Wspomnienia twoje znękały Eklogę;
Dziś już nie będę tańczyła.
Nero. Niech nie dotyka umarłego świata
Duch, który młode ożywia lata.
Moje uczucie wróżbą niech ci będzie miłą.
Ekloga. Tyle go przedtem kobiet dzieliło!
Nero. Żadna nie była tak w powab bogata
I nie kochała mnie tak, jak chciałem.
Zaśmiej się, zaśmiej boskiemi oczęty,
Zawróć mi głowę miłosnym szałem! (podchodzi zblizka)
Dobrze, iż zdjęłaś z szyi dyamenty,
Przybyło miejsca: tę białą szyję
Pocałunkami gęściej okryję.
I proszę! jak mi to snadnie
Dać znak — i szyja ta spadnie!
Ekloga. (odbiegając od niego). Jakiżeś straszny !...
Nero. Jakiżem szczery!
Ekloga. (oddalając się coraz bardziej). Myśl twoja zimna, jak ostrz siekiery!
Nero. Nie bój się; tego ja nie uczynię:
Za znak mej mocy przyjmij jedynie
Te słowa moje. Słowem czy giestem
Przy tobie ciągle zmuszony jestem
Wspominać sobie, że światem władam,
Ja, co pod spojrzeniem twojem upadam,
Ja, co twą wolę pełniąc jedynie,
Ślepo ulegam słabej dziewczynie...
Gdy wspomnę o tem, zakipi krew
I miłość zmienia w gwałtowny gniew,
Że zaś, by go powściągnąć, sił za mało mam,
To radbym wnętrze twoje rozedrzeć i tam
Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/67
Ta strona została przepisana.
— 63 —