Cypryan. Jeśli wszechmocnym on panem świata,
To w nim nagroda z Jaską się brata.
Dyabeł. Nagroda z karą!
Cypryan. Lecz ja się korzę:
Któż karze, jeśli żałujem szczerze?
Dyabeł. Kto moim, Jemu służyć nie może.
Cypryan. Idź precz! do Boga ja już należę.
Dyabeł. Więc obietnica twa nie nie warta
I krwią twą własną pisana karta?
Cypryan. Tak jest: Bóg przez swą wszechmocną wolę,
Gdy zechce, zmoże moją niedolę.
Dyabeł. A w jaki sposób?
Cypryan. On w swej mądrości
Wie, jak rozwiązać pęta twej złości.
Dyabeł. Ja pierwej z ciebie duszę wywlekę. (Walczą).
Cypryan. O Boże chrześcian! w Twoją opiekę...
(Wyrywa się z rąk dyabła).
Dyabeł. On dał ci życie
Cypryan. Obdarzy bardziéj:
Ja go szukałem, więc mną nie wzgardzi. (Odchodzą).
Cypryan. Słuchaj, ziemi tej pretorze,
Namiestniku Cezarowy,
Przyjaciele — Leli, Florze,
Patrycyusze i rycerze,
Wielki ludu! kilku słowy
Dziwne rzeczy wam powierzę.
Jam jest Cypryan; szkół podziwem,
Byłem nauk wszech zaszczytem,
I nie było nic mi skrytem.
Niby mędrzec nad mędrcami.
Jednak, jakże pozór mami!
Ach! to światło me fałszywem!
Bo cóż w końcu tam zdobyłem?
To zwątpienie, co bez przerwy
Ciemną moją myśl pożera;
Wtem Justyna licem miłem
Mnie odrywa od Minerwy,
Panią moją już Wenera;
Lecz Minerwie jeszcze wierny
Toczę z sercem bój niezmierny.
Raz, gdy morza nawałnica
Do stóp moich gościa rzuca —
Strasznie wspomnieć tę godzinę —
Miłość duszę tak zakłóca,
Wdzięcznem licem tak zachwyca,
Żem dał duszę za Justynę;
Bo ten gość mię oczarował,
Bo me serce obietnicą,
Umysł wiedzy błyskawicą
On przemożnie opanował.
I ot, śród tych gór zarośli
W paśmie, które najwyniośléj
Pod obłoki grzbiet swój ściele,
Był mym mistrzem śród podziemi;
I dał wiedzy mi tak wiele,
Że przenosić mogę góry.
Lecz me cuda bezsilnemi,
By tej ziemi pięknej córy
Stać się panem, by ją słowo
Ciągło siłą magnesową.
A przyczynę tego wiecie?
Ot, jest jeden Bóg na świecie,
Który ją od złego strzeże.
Więc ja w Boga tego wierzę
I wszechmocnym go uznaję:
Jedno on ma panowanie,
Jemu tylko cześć oddaję:
Tego Boga czczą chrześcianie!