Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/98

Ta strona została przepisana.
—   94   —
wieczerzę; i po chwili wybiega niby wystraszona obecnością jakiegoś zamaskowanego mężczyzny i jednocześnie gasi i upuszcza świecę. Zaniepokojony Gutierre wchodzi do domu jednemi drzwiami, a tymczasem drugiemi służąca wyprowadza Don Henryka. Gutierre nie znajduje więc w mieszkaniu nikogo, tylko jakiś uroniony sztylet, który zabiera i pod płaszczem ukrywa; wróciwszy zaś do ogrodu, uspakaja żonę:

Gutierre.  Jakie mary, jakie cienie
Fantazyi ci opętały?
Pilnie dom obszedłem cały,
Nie znalazłem w całym gmachu
Ani Siadu z twego strachu.
(Na stronie).
Przebóg! z twarzy mojej białéj
Pozna łacno, że jej kłamię,
Bo znalazłem ten puginał,
Co się odtąd będzie wrzynał
W serce me, aż je wyłamie.
Na teraz niech milczy ramię.
(Do Mencyi).
Mencyo, droga moja żono,
Już noc swoje chmurne łono
Pod ponury płaszcz ukrywa
I ucieka bojaźliwa
Przed jutrzenką przebudzoną.
Boleję i z żalu ginę,
Że znów samą cię zostawię
I opuszczę w tej obawie;
Lecz na spóźnioną godzinę
Bacz.
Mencya.  Niech szyję twą obwinę,
Ręce, jak bluszcz, cię oplotą.
Gutierre.  Luba moja...
Meneya  (spostrzegając sztylet).
Mężu, co to?
Na mnie wznosisz to żelazo?
Jakąż nieznaną obrazą
Zasłużyłam? Ha! tyś po to
Przyszedł... Łaski!...
Gutierre.  Co się stało,
Mencyo? Mówisz dziś, jak we śmie.
Mencya.  Nie wiem.. Coś tknęło boleśnie...
Przeczucie... Już mi się zdało,
Że tu moje blade ciało
We krwi...
Gutierre.  Wziąłem dla obrony,
Gdybym został zaskoczony.
Mencya.  Wyobraźnia moja żywa...
Gutierre.  (na stronie),
Jezu! jaka myśl straszliwa!
Mencya.  Szukając w myśli obrazy...
Gutierre.  Jakie to dziwne wyrazy! (na str.)
Tylko kiedy się odzywa
Wina, sny takie myśl trwożą.
Mencya.  Moje smutki, ma tęsknota,
Rozdrażnienie, bezochota
Ciągłe strachy we mnie mnożą.
Gutierre.  Dziś w nocy z pomocą bożą,
Jeśli stróż puści, przybędę.
Mencya.  A ja tu smutna zasiędę
Czekać. Idź! (Na stronie). O smutne zorze!
Gutierre.  (na stronie),
Ha! mam ja z tobą, honorze,
Treści na długą gawędę (wychodzą).

Tegoż samego dnia na wstawienie się Infanta obaj uwięzieni odzyskują wolność. Gutierre, dziękując za to Henrykowi, spostrzega, że jego szpada jest tej samej roboty, co znaleziony sztylet... To go naprowadza na domysł, że owym zamaskowanym mężczyzną był Infant. Ale czy z wiedzą Mencyi?... Ażeby się o tem przekonać, wraca do domu dopiero wieczorem i niepostrzeżony dostaje się do ogrodu.

Gutierre.  Śród martwoty milczenia,
Co błogosławię, choć mi noc odmienia
W cmentarz, na nędzną głowę
Kładąc się cieniem, jak niebo grobowe,
Jak złodziej, tu pod płotem
Czając się, wracam do domu z powrotem
W podłem upokorzeniu.
Mencya nic nie wie o mem uwolnieniu.
Chcę ją nieuprzedzoną
Zejść o domysłach, co mi trują łono.