Strona:Obrazki galicyjskie.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale ten drugi wydaje się jakiś cichszy, spokojniejszy — rzekła jakaś dobroduszna kobiecina.
— Gdzie tam! — krzyknęła Wojciechowa — jeden jak drugi dla szubienicy rośnie! To z cicha pęk, ale ani o włos nie lepszy od tamtego. Gdzie jeden, tam i drugi. Nie, kumo, ja to ciągle powtarzam: co się pod złodziejską gwiazdą urodziło, to chyba szubienica naprawi!
Bracia nie słyszeli już tego surowego wyroku: w towarzystwie policyanta, poszkodowanego gospodarza i kilku świadków, podążyli do policyi.