lat 7 do 14, a w drugiéj izbie, gdzie sami byli chłopcy, znajdował się Andrzejek.
Zosia dopomagała początkującéj nauczycielce wiejskiéj, pokazując jéj, jak najłatwiéj uczyć dziéwczęta, jak je zachęcać do nauki, a matka Zosi w drugim pokoju zdrowe rady dawała Andrzejkowi.
W samych początkach wieśniacy nie mogli pojąć, jaka Kasia i Andrzejek, w téj saméj wsi co i oni wychowani, mogli uczyć ich dzieci, i ledwo z nich kilku posłało synów i córki do szkoły, bo to prorok, jak sama Ewangielia Święta mówi, nigdy nie jest prorokiem we własnym kraju; ale gdy dzieci w kilka miesięcy dużo skorzystały, kiedy sam ksiądz proboszcz dosyć się ich postępowi w nauce wychwalić nie mógł, hurmem zaczęli cisnąć się wieśniacy, prowadząc dziatki do szkoły.
Prawda, że czas jakiś krzywo patrzeli na Józefa, zazdroszcząc Kasi i Andrzejkowi honoru, jaki ich spotkał. Ale widząc, jak Kasia po dawnemu ubrana, odwiedzała sąsiadów, jak małe dziéwczątka wybiegały radośnie z chat na jéj spotkanie, jak ją chwytały za szyję, jak ona pieściła na kolanach najmłodsze, i z całéj duszy ściskała starsze, wtedy matki od łez wstrzymać się nie mogły, i wzajemnie ściskały i pieściły Kasię.
Tak samo z początku krzywo patrzano na Andrzejka, bo to często szkaradna zawiść trafi nawet do poczciwych serc wieśniaków; ale Andrzejek nie zrażał się byle czém, i serdeczną miłością swoich uczniów trafił do serc ich ojców i matek.
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —