Jak z początku, Bóg wié dla czego, krzywo patrzano na Kasię i Andrzejka, tak w końcu pokochano ich z duszy całéj, a na wiosnę znoszono im jagody, kurczątka, nawet większe dary.
Raz jedna wyrobnica aż się zanosiła z płaczu, kiedy Kasia w żaden sposób przyjąć jéj kurki nie chciała. A wyrobnica ta miała śliczną córeczkę, imieniem Kasię, którą nauczycielka Kasia bardzo kochała. Stanęło na tém, że Kasia nie chcąc obrazić wdzięcznéj matki, przyjęła kurę, ale w tydzień mała Kasia, faworytka wiejskiéj nauczycielki, przyszła do chaty w czerwonéj ślicznéj spódniczce, Kasi ręką uszytéj i za jéj własne pieniądze sprawionéj.
Dwa lata już upłynęły od założenia szkoły, już trzydzieścioro dziatek wiejskich, tak chłopców jak dziéwcząt, uczyło się w szkole wiejskiéj.
Kasia i Andrzejek, przy pomocy Zosi i jéj matki, na dobrych sposobili się nauczycieli.
Chociaż Kasia czysto i dobrze mówiła ojczystym językiem, była białą i delikatną jak lilijka śnieżna, jednakże nie przywdziała pańskich sukien. Niebieska spódnica jéj przędzy i tkania, piękniéj tylko była uszytą, a biała koszula, własnéj jéj roboty, bielsza tylko jak innych dziéwcząt; ciemny stanik leżał na niéj gdyby ulany, włosy jéj starannie uczesane, w długi warkocz splecione, niby korona, jaśniały nad jéj pogodném czołem. A Józefowi, patrząc na swoją jedynaczkę tak rozsądną,
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —