z córką wrócili razem z miasta. Michał twarz miał wesołą, choć znać było na niej znużenie.
— No Marysieńko, rzekł radośnie do córki, podając jéj sześć nowiutkich złotówek, przeżegnajże te pieniądze, boś ty pobożne dziécię.
— Sześć złotówek! zawołała Marysia, aż sześć, a jakie śliczne, jakie czyste!
— A tak, aż sześć, mówił Michał śmiejąc się wesoło, zarobiłem je w mieście u jakiegoś bogatego pana. Skopałem mu ogródek pod oknem, wyczyściłem całe podwórko, a tak był kontent z mojéj pracy, że mi dał sześć złotych.
— A mnie ładna panienka dała złoty, rzekła Marysia, cały złoty za kwiatuszki, ale téż doniosłam je tak świéżutkie, jakby tylko co w lesie były rwane, i do tego ładna panienka dała nowiutką wstążeczkę, aby jéj tylko co dzień przynosić kwiatuszki; ale ja wstążkę zaniosę na ołtarzyk Matki Bozkiéj jako ofiarę.
— Toć i ja nie próżnowałam doma, rzekła Michałowa, skopałam ogródek, i ot poczęłam szyć koszulę, którą stary Maciéj przyniósł, a jak jutro wstanę ze świtem, toć ją może skończę i kilka groszaków dostanę. I mówiąc to, przykryła stół grubém płótnem i zastawiła skromną wieczerzą. Już od dawna Michał nie zajadał z takim smakiem; a Michałowa patrząc na wesołość męża i uśmiechającą się Marysię, z radości jeść nie mogła. Nazajutrz zawołano Michała i Marysię do dworu na robotę, bo wieś, w któréj Michał z żoną i córką
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —