miészkał, od dawna oczynszowaną była. Młody pan, kilka ledwo tygodni temu, jak przyjechał do swojego majątku. Był on siérotą, niedawno wyszedł z opieki, nie znał więc jeszcze prawie nikogo ze wsi, bo go chowano w mieście. Żona dziedzica, młodziutka i piękna, także po raz piérwszy była na wsi. Michałowi i Marysi wyznaczono robotę w ogrodzie.
— Cóż to tak pracujecie na zabój, rzekł jeden z wyrobników do Michała, widząc jak ten siedząc na drzewie, oczyszczał je starannie z gąsienic od godziny, nie przemówiwszy ani słowa do córki, która nieopodal okopywała ziemię koło krzaków róż. Spocznijcie trocha, alboż to nam ekonom nad karkiem stoi; pan człeczysko dobre, pani kieby aniół, grosza nie wytrącą, choćby i człek pohultaił trocha, toć człek nie koń, nie wół, by nie spoczął, mówił daléj ów sąsiad.
— Toż gdy państwo tacy dobrzy, to jeszcze gorliwiéj pracować trzeba, rzekł Michał, nie odrywając się od roboty.
— A Bóg wtedy lepiéj błogosławi, dodała pobożnie Marysia.
Oboje państwo stali w oknie i całą tę rozmowę szłyszeli. Odtąd pilnie uważali co dzień na Michała i córkę jego. W kilka dni młoda żona dziedzica poleciła Marysi, przynieść kwiatków polnych i w nagrodę dała jéj śliczny duży obrazek Matki Bozkiéj z dzieciątkiem Jezus na ręku, cały kolorowany. Marysia spojrzawszy na obrazek, krzyknęła i za-
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —