lała się łzami, bo jéj się zdało: że taką samę Matkę Bozką, takie same Święte Dzieciątko we śnie widziała.
Na prośby młodéj pani opowiedziała i sen ów cudowny i miłosierdzie Boże nad niemi.
Marysia nadzwyczaj podobała się pani.
Młodéj żonie dziedzica łzy stanęły w oczach, pogłaskała Marysię po twarzy, i co dzień odtąd do siebie przychodzić jéj kazała.
Marysia każdego rana biegała do lasu po kwiatki dla dobréj pani, która po niejakimś czasie znów jéj śliczną książkę do nabożeństwa dała. Co więcéj, młoda pani uczyła Marysię pisać, rachować, szyć cienką bieliznę, robić siatkę, a nadewszystko mówiła jéj o dobroci wszechmocnego Boga, o miłości Jezusa dla ludzi. Marysia przyklęknąwszy u nóg dobréj pani, połykała każde jéj słowo, a gdy wróciła do chaty, kiedy złożyła ręce do wieczornéj modlitwy, gorąco prosiła Boga o zdrowie i szczęście dla swojéj dobrodziéjki.
Minęła wiosna, minęło lato, minęła téż powoli niedola Michała. W prawdzie brak jeszcze dużo było do zupełnéj pomyślności, ale wieśniak już nie rozpaczał, bo czuł widoczną łaskę Boga nad sobą.
Dnia jednego, w południowéj godzinie, siedział na progu chaty, słuchając z uweseloném sercem pobożnéj pieśni, którą żona, siedząc w chacie, przy kołowrotku śpiewała. Marysia wiła śliczny wianek z polnych kwiatow dla dobréj pani. Cisza pano-
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
— 37 —