wała do koła, wietrzyk tylko szeleścił listkami; nagle dziwne brzęczenie, jakby kilka rojów pszczół przerwało ten spokój miły. Michał podnosi głowę, i spostrzega cztéry swoje drzewka stojące w ogródku, pokryte pszczołami.
W piérwszéj chwili krzyknął radośnie, że Pan Bóg skarb wielki mu zesłał, ale przyszło mu na myśl, że te pszczółki, chociaż wprost przybyłe z lasu, nie do niego, ale do pana należą. Nie namyślając się ani chwili, pobiegł co żywo do dworu, oznajmując panu, że cztéry roje pszczół pańskich przyleciało do jego ogródka.
— Widać że im u ciebie miléj, jak w moim lesie, rzekł dziedzic żartobliwie, że kwiatki Marysi słodsze, jak leśne, to przyjmże pszczółki w gościnę, a jak dużo smacznego miodu ci przysporzą, to chętnie przyjdę go z żoną skosztować.
Michał ledwo wgłos się nie rozpłakał, a podziękowawszy panu za jego dobroć, wrócił śpiesznie do chaty.
Umiał on doskonale obchodzić się z pszczółkami, bo niegdyś ule jego pełne tych pracowitych były stworzonek, więc téż ani jedna pszczółka nie zginęła marnie, wszystkie wygodne pomieszczenie w opustoszałych ulach znalazły. Z jakąż rozkoszą serca nazajutrz, przysłuchiwała się cała rodzina miłemu brzęczeniu pszczółek, jak serdecznie dziękowała Bogu za nowy, widoczny dowód jego dobroci.
Nadejście zimy nie przestraszyło pracowitych wieśniaków, bo już i sporo poczciwie zarobionego
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
— 38 —