grosza i dużo gospodarskich zapasów mieli na mroźną porę. Już i biédniejszym od siebie nie jednę miarkę mąki, kaszy, nie jeden groszak dać mogli. Kiedy po raz piérwszy Marysia biédnéj podróżnéj posługiwała w chacie ojcowskiéj, przyszedł jéj na myśl ów sen cudowny i z tém serdeczniejszą litością napełniła torebkę ubogiéj.
Zima przeszła niepostrzeżenie wśród ciągłéj pracy W chatce Michałów, a wiosna zastała ich przygotowanych na troski i kłopoty gospodarskie. Chociaż już cały świat Boży pokryty był zielonością, jakoby pysznym kobiercem, deszcz jednak jakby dla wzbudzenia bogatszéj jeszcze roślinki, padał nieustannie.
— Jezu dobry! wyrzekł dnia jednego Michał do żony i córki, a toć to my zginiemy znowu, jeżeli Matka Boża nie ulituje się i nie ześle pogody.“ I znów podług dawnego zwyczaju wyrzekał i stękał. Michałowéj siedzącéj przy kołowrotku łzy stawały w oczach, jedna tylko Marysia, była jak zawsze wesoła, uśmiechająca się.
— Tatulu! rzekła raz łagodnie, gdy deszcz ulewny bił w szyby, przeczytam ja wam piękną historyą o wytrwałości w pracy i cierpliwości w znoszeniu krzyżyków, które Pan Bóg zsyła na ludzi. I mówiąc to, zrozumiale czytać zaczęła z książki, którą jéj dobra pani dała. Michał słuchając owéj historyi, zapomniał o deszczu, a wyrzynając łyżki drewniane, które na jarmarku miał sprzedać, uzbroił się w odwagę i wytrwałość. W ksią-
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
— 39 —