żeczce téj, którą Marysia czytała, były pożyteczne opisy o hodowaniu pszczół, o ulepszeniu gospodarstwa, o szczepieniu drzéwek. Michałowi nigdy nic podobnego na myśl nie przyszło; jak więc tylko deszcz ustał, postanowił wszystkie te nowości wprowadzić do swojego gospodarstwa. Żona i córka dopomagały mu w tém dzielnie. Najprzód wzięli się wszyscy troje do sadzenia drzewek i kwiatów, które najwięcéj zawierają słodyczy, w pobliżu ulów, aby pszczoły nie potrzebowały odlatywać daleko dla wysysania słodyczy z kwiatów i ginąć często marnie. Takim więc sposobem powstał śliczny ogródek, złożony z młodych szczepków owocowych, lip, krzaków i kwiatów, najżywszych kolorów, wśród których chata wyglądała niby zielona altana. Ale téż i ta chata zmieniła się do niepoznania. Marysia, która nauczyła się od dobréj pani nietylko prawdziwego porządku, ale i tego daru, co to najbrzydszą rzecz piękną uczynić umié, pozasadzała na około chaty pnące się rośliny, dzikie wino, powoje i groszki pachnące. Rośliny te obsypawszy się kwiatem, powspinały się na około okien, drzwi, porozrzucały aż na dach słomiany swoje gałązki, zasłaniając poczerniałe deski staréj chaty. Ale i w środku chaty równie cudowna zaszła zmiana. Ściany dawniéj okopcone, teraz wybielone, poobwieszane były obrazkami Świętych, na oknach stały doniczki z kwiatami, a w każdym kąciku tak było czysto, porządnie, że aż słodko robiło się na duszy. W alkierzyku stały łóżka białemi jak śniég pokryte
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 —