że choć człekowi serce boli, to braci rozweselać trzeba, smutek chować dla siebie, by radość oddać braciom. On to czuł, że Bóg na to daje nam cierpienia, byśmy serca nasze odwrócili od ziemi, a skierowali do nieba, by smutek uczynił nas lepszemi, tkliwszemi jeszcze na nędzę braci. Janek téż zamiast wyrzékać na wyrok Boży, na swoje siéroctwo, stał się jeszcze lepszym, jeszcze tkliwszym dla ludzi. W kilka lat potém swatano mu piękną, hożą dziewczynę, — nie wiém o tém, czy się Janek z nią ożenił; ale jestem pewna, że zawsze gotów był spełnić życzenie braci, że jak dawniéj grywa i śpiéwa w Kościele, na chwałę Bożą, śpieszy z fujarką, lub ze skrzypkami, by rozweselić braci i zagrać im do tańca, choć często łzy w czasie grania zabiegają mu oczy; tylko piosnek jeszcze nie może wydostać z duszy, znać że trumienka miłéj przyciska mu serce, a śpiéwak Boży tylko na rozkaz serca śpiéwać umié.
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
— 57 —