złote, przyrzekła Joalkę uczyć i zapisać jéj cały majątek.
Po niejakimś namyśle Maciéj skłonił się owéj bogatéj pani do nóg i rzekł spokojnie. Dziękuję pani za jéj ofiarę dla naszéj jedynaczki; choć prostak, umiém ocenić, ileby naszéj Joalce mądrości przybyło, jakby jéj było ładnie w jedwabnych sukienkach, jak wygodnie w miękkich puchach, ale i to czuję, że nigdzie jéj podobno lepiéj nie będzie, jak w chacie téj, gdzie światło Boże ujrzała, gdzie się urodziła. — Chłopców puściłem w świat, ale dziewczyny nie oddam nikomu, chyba mężowi i Bogu, dodał smutnie, całując Joasię w głowę. I jak powiedział tak uczynił. Napróżno pani ta przedstawiała, prosiła nawet, sama jedna musiała opuścić chatę, bo Joalka w niéj została.
Wieść o żądaniu bogatéj pani gruchnęła po wsi. Wielu się dziwiło, że Maciéj wytrącił Joalce szczęście z dłoni, ale gdy ów prostak mędrzec, chcąc uspokoić własne sumienie, poszedł po pociechę do Księdza Plebana, starzec nietylko że nieganił jego postępku, ale owszém pochwalił i błogosławił, że za złoto nie wyrzekł się własnego dziécięcia, i wolał ją widziéć w sukmanie wieśniaczéj, ale własnéj, jak w nieswoich darowanych jedwabiach, któreby ją pozbawiły ojczystéj chaty i pieszczót ojca i matki.
W lat kilka Janek, pracowity, zacny chłopiec, ożenił się z poczciwą i zacną córką bogobojnego sąsiada. Joalka poszła za najpiękniejszego i najpo-
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.
— 65 —