gły, zapłakał głośno i przez chwilę płacz tylko serdeczny słychać było w kościele.
„A téż mówił jak z książki, a tak jakoś serdecznie, że człek od płaczu ani chwili wstrzymać się nie mógł”, mówili wieśniacy i wieśniaczki, kupiąc się w gromadki po nabożeństwie na cmentarzu.
— To jakiś nie tutejszy — ale któż to taki?
— Ojcze najdroższy! matko kochana! zawołał zgłębi serca ów młody kaznodzieja, co tak mądrze prześlicznie, mówił o Duchu Świętem, i z głośnym płaczem rzucił się w objęcia Macieja i Maryanny. Tomek! Tomek! wołali Janek, Jakóbek, Joalka łkając od płaczu. — Któż opisze radość szczęśliwéj rodziny, zadziwienie obecnych?
— „Święte dziś zbiérasz owoce, rzekł do Macieja, patrz! oto samo niebo się cieszy widokiem twoich bogobojnych dziatek. — O Panie! mówił daléj święty starzec, składając ręce, daj nam dużo takich mądrych ojców, wiele takich bogobojnych dziatek.
— Amen! powtórzyła z rozrzewnieniem cała gromada.
Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
— 68 —