Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.
—  73   —

— Łatwo to tak mówić, odrzekł jeden z gospodarzy, aleć to czasami i o złotówkę trudno człekowi.
— Aj, nie wstydże wam nie wstyd! mówił Marcin, a dwa i trzy złote przepić w karczmie, to łatwiéj może? Pamiętajcie tylko, że grosz oddany szatanowi popychanie do piekła, kiedy tymczasem miedziak biédnéj ofiarowany wdowie, poprowadzi was do chwały niebieskiéj.
— No no, jamci nie kamień, rzekł zawstydzony gospodarz, i zdjąwszy czapkę wrzucił w nią nowiuteńką dwuzłotówkę, a potém z nizkim ukłonem, zbliżywszy się najprzód do Marcina, rzekł ze łzami w oczach: W Imię Boże! dajcie dla biédnéj co łaska. Marcin wrzucił w czapkę złotówkę, i dwadzieścia złotych uzbierało się prawie w mgnieniu oka.
Ale nie dosyć na tém, poczciwi owi gospodarze postanowili całą duszą dopomódz wdowie.
Tego jeszcze wieczora Marcin ze swoim sąsiadem obeszli wszystkie chaty na wsi, i drugie dwadzieścia złotych uzbierali. Z tą sumką udali się jeszcze tego samego dnia do Księdza Plebana, miészkającego o pół mili. Ksiądz Pleban, człowiek pełen serca, przejęty gorącą miłością bliźniego, rozpłakał się z radości, gdy się dowiedział o powodzie przybycia poczciwych chłopków. Uściskał ich jako ojciec i dwudziestoma złotemi powiększył jałmużnę dla wdowy.
— „Niechże was Bóg błogosławi, dziatki kochane, wyrzekł przy pożegnaniu, niechaj grosz