Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

„Ja mu nie mogę nic zarzucić, pisze Pani, a jednak czuję, że to dla mnie towarzysz za poważny. I zdaje mi się, że źle uczyniłam, oddając mu swą rękę. Co jednak było robić? Wiesz dobrze, kochany Kuzynie, że rodzice moi byli biedni, a po śmierci ojca matka prawie nie miała z czego żyć, a przecież była jeszcze młodsza siostra. Jedynym środkiem utrzymania dla nas trzech, to jest dla matki, Jadwisi i mnie, było to, co ja zarobiłam lekcyami. Krucha to podstawa bytu, tembardziej, że matka z wiekiem coraz więcej zdrowie traciła, trzeba jej było zapewnić wygody, lepsze pożywienie, dawać wzmacniające wina i lekąrstwa. Nieraz byłam w rozpaczy, co zrobię? Może, kochany Kuzynie, o tem wiesz, może nie wiesz, ale ja zabijałam się pracą; od wczesnego ranka do późnej nocy cały czas poświęcałam moim uczennicom, a jednak nie zarabiałam tyle, żeby mogło na wszystko wystarczyć. Z niesłychaną obawą, z trwogą, która przejmowała mnie dreszczem, spoglądałam w przyszłość straszną, niepewną; gdy wtem, zupełnie niespodziewanie, spotkałam w towarzystwie dzisiejszego męża mego, Henryka. Podobałam mu się, a w trzy miesiące potem zostałam jego żoną. Osądź sam, czy mogłam postąpić inaczej? Matka, uszczęśliwiona mojem zamążpójściem, ostatni rok życia przepędziła w największych wygodach i umarła z uśmiechem na ustach, dziękując