Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

może, bo go ciężka choroba powaliła, albo posadę utracił, albo poprostu pijak jest lub hultaj, na złą drogę poszedł, żonę i dzieci porzucił, na pastwę losu zostawił. Pójdź, kochana Pani i zobacz, co robią te nieszczęśliwe. Same są, cały ciężar na nie spadł, a czy opuszczają ręce? Pracują. Pani Dobrodziejko, i jak pracują, pomimo, że niejedna z nich pochodzi z takiej sfery, w której dziewcząt pracować nie uczą. One jednak naturę własną przezwyciężają, wszelkie przyzwyczajenia przemogą, nauczą się robić tego, czego nigdy w swem życiu nie robiły, pokonywać trudności, walczyć z bezsennością, głodem, wstrzymymać łzy, które się cisną do oczu. Są to poprostu bohaterki, tem godniejsze szacunku, że ciche, nieznane, że świat o nich nie wie. A wiesz, Pani, kto był ich przewodnikiem w niedoli, nauczycielem? Serce, tylko serce! Miłość, przywiązanie dla męża kaleki, dla dzieci, zaprowadziła je na wyżyny poświęceń. Widzi Pani Dobrodziejka, że nie zawadzi, jak się Pani obrazowo wyraża, zaglądać czasem do piwnic, a jeżeli Pani chcesz studyować tak zwaną „kwestyę małżeńską“, to nie zaglądaj do marnych romansów francuskich, nie szukaj wzorów w rozpróżniaczonej sferze ludzi, których jedynym celem życia jest zabawa i tak zwane „zabijanie czasu“, ale idź tam, gdzie dusze ożywia wiara prosta, ta, co góry przenosi, gdzie serca pełne uczuć szczerych, a ręce i głowy