Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

wej dowodzi, że padła ofiarą... przymusu ze strony rodziców.
Po powrocie z podróży poślubnej młoda para zajęła ów wspaniały apartament i zaczęła „żyć“, to znaczy prowadzić tak zwany „dom otwarty“, czyli bywać w świecie, przyjmować gości, obchodzić wszelkie karnawały: wiosenne, letnie, jesienne i zimowe. Wie Pani przecież, jak to jest. Pani tyle tylko miała do roboty, co myśleć o strojach i flircie, bo nawet gdy przybył panicz, nie zajmowała się nim sama, zdawszy to na ręce płatne — a pan, trudził się podnoszeniem komornego i obcinaniem kuponów. Dla rozmaitości i dla tytułu miał urząd w jakiemś towarzystwie akcyjnem, urząd, który mu pochłaniał około dwunastu, czy nawet piętnastu godzin czasu rocznie.
Oboje państwo nudzili się. Ona ożywiała się jedynie w towarzystwie, on zaś był zupełnie innym człowiekiem za domem, a innym w domu. Mogłoby się zdawać, że ów świetny apartament, za wyjątkiem chwil, w których przyjmował w nim gości, trzymał specyalnie do spania, ziewania i bardzo fachowej, trzeba mu to przyznać, umiejętnej i pełnej głębokiej erudycyi krytyki... obiadów.
Grywał codziennie w karty w dobranem towarzystwie, puszczał się na hazard podczas wyścigów, co parę lat, z zachowaniem ostrożności, kusił fortunę na Rivierze; przyjaciół miał wielu, przyjaciółek kilka,