Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

rzy małe piekło w domu, który miał być przybytkiem szczęścia. Powstrzymywanie objawu wad i namiętności, możliwe i naturalne przed ślubem — zwłaszcza jeśli stosunki między narzeczonymi były ceremonialne i nie trwały długo — zniknie po ślubie. Pani będzie chciała, żeby album leżało na stole, a pan, żeby leżało na konsoli, i scena gotowa; pani chce wstawać o dziesiątej, a pan chce mieć śniadanie o ósmej: i co rano wszczyna się o to polemika, wskutek czego przy obiedzie rosół wydaje się przesolonym, a piwo kwaśnem. I tak dalej — z małemi przerwami... Niechże do tego wszystkiego przyłączy się najniewinniejszy powód zazdrości, a będziemy mieli spazmatyczne szlochania, wyrzuty, rzucania książkami, zamykania się w swoim pokoju i t. p. miłe sytuacye.
Niewieleby też lepiej było, gdyby taka panna dostała się jakiemuś safandule, dobrodusznemu i najbardziej pokojowo nastrojonemu. Byłoby wprawdzie ciszej w domu, ale od ciszy w domu do spokoju w duszy bardzo daleko. Mąż znosiłby swoją dolę, lecz byłby wiecznie niezadowolony, a żona narzekałaby, że nie może znieść swojej doli, i także byłaby niezadowoloną.
Gdyby zaś ów pierwszy mąż dostał się potulnej gąsce salonowej, byłoby to samo, tylko naodwrót.
— Ale cóż na to poradzić? — powiesz pani.
— Przedewszystkiem, nie śpieszyć się do ołtarza.