Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

Rozśmiała się przez łzy i spojrzała w przestrzeń:
— Moje warunki? Dobrze, postawię i ja moje warunki. A... niech pan nie myśli, że będą łatwe... bardzo trudne!...
— Czekam z niecierpliwością.
— A więc... żądam po pierwsze... żebyś mnie pan kochał.
— Powtóre?
— Powtóre: żebyś mnie bardzo kochał!
— Doprawdy, nie dam rady! A po trzecie?
— Po trzecie: żebyś mnie zawsze bardzo kochał...
Mogę zapewnić łaskawego czytelnika, że drugi pocałunek był jeszcze gorętszym od pierwszego.
— Mateczko, pobłogosław! — zawołała moja spólniczka, wbiegając do drugiego pokoju i rzucając się matce w objęcia. — To mój narzeczony!
Ze łzami w oczach przytuliła nas matka do serca, pobłogosławiła i przeżegnała. A jakim był dla nas trojga ten wieczór wiosenny, tego dodawać nie potrzebuję, bobyś tego nie zrozumiał, czytelniku, jeżeli sam nie kochałeś — a jeśliś kochał, zrozumiesz i bez mej pomocy.
W taki to sposób idea mojej narzeczonej „z krainy marzeń przeszła w rzeczywistość.“


KONIEC.