Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/117

Ta strona została przepisana.

istnienia konwentu dochowała się jeno mała studzienka pokryta naiwnemi, dziś przez czas napoły zatartemi i mchem zarosłemi płaskorzeźbami, u której wedle podania miał się św. Janowi z Mathy ukazać jeleń cudowny z niebiesko czerwonym krzyżem między złotymi rogami, który to krzyż stał się godłem zakonu. Rewolucya wygnała zakonników z Reno, wywłaszczono ich z posiadłości, zburzono klasztor i dopuszczono się bezrozumnego wandalizmu zwalenia kaplicy. Było to przepiękne dzieło sztuki w najczystszym stylu Odrodzenia. Zostało po niej ledwo kilka kolumn, resztki murów, smutne ślady, świadczące w którem miejscu stała ongiś. Zakonnicy przeczekali burzę republikańską i napoleońską i wrócili dopiero w r. 1817. Znaleźli miast klasztoru wielką kupę gruzów, na zacieśnionym do pierwotnych granic obszarze ziemi. Poczęli gruz uprzątać i restaurować potrosze budynki mniej uszkodzone. Dokonawszy tego zaczęli rozmyślać co czynić dalej. Wykupywanie więźniów, w tem znaczeniu, jak je pojmowano pierwotnie stało się niemożliwe i niepotrzebne. Już nie trzeba było wyzwalać chrześcijan z niewoli korsarzy pogańskich. Bracia obejrzeli się za innem zajęciem. Pozbawiono ich ziemi, nie mogli więc przeistoczyć się w rolników jak uczynili trapiści, nie mogli też wzorem jezuitów wziąć się do kształcenia młodzieży, gdyż nie mieli nauczycieli w swem gronie. Spróbowali za-