Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/243

Ta strona została przepisana.

za słuszne i normalne i nie dziwiła im się wcale wiedząc, że inaczej dziać się nie może w domu, w którym niem a żadnej świętości. Daremnieby tam szukać krzyża, obrazu Bogarodzicy, kropielnicy, medalika choćby, gałązki palmowej... Nigdy też nie zauważyła Małgorzata, by ksiądz Juliusz odmówił modlitwę przed jedzeniem, uczynił znak krzyża... nigdy!
Historya tajemniczego kuferka, przybrawszy niezwykłe rozmiary, od domu do domu rozbiegła się po całem mieście, wzburzając niezmiernie umysły. Najwięksi nawet skeptycy i niedowiarkowie, śmiałkowie z karczem i szynków, którzy publicznie drwili z tego, jakoby w życiu brały udział jakieś nadprzyrodzone siły, uczuli dreszczyk niepokoju. Już nikt idąc gościńcem i mijając wąską aleję »Kapucynów«, wysadzoną laurami, nie mógł oprzeć się myślom przykrym, często nawet przeraźnym zwidywaniom. A gdyby tak nagle księdzu Juliuszowi przyszło do głowy puścić na miasto straszliwego potwora, ową rzecz groźną a nieznaną, która zgrzytała zębami na dnie jego kuferka! Wydawało się, że już drzewa wokoło przybierają potworne kształty, pole falować poczyna groźnie, a ptaki spozierają z gałęzi na przechodnia cynicznie i gotują się do piekielnego śpiewu. Biblioteka także dzięki bajdom dwu kucharek w oczach pospólstwa przybrała potworne kształty. Wyobrażano sobie, że mój stryj w stroju czaro-