Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
—   107   —

nie dla przyjrzenia się twarzom i ubraniom kobiecym, wychodzisz w wielkich miastach Szkocyi na ulicę, wiesz bowiem o tem, że ani jedne, ani drugie uwagi twojej nie zatrzymają, i z całym spokojem możesz się zatem tam oddać podziwianiu martwych arcydzieł natury, gdyż arcydzieła żywe, konkurencyi niebezpiecznej im nie robią, nie. Ale bo też co prawda, wobec czarodziejskiej krasy przyrody szkockiej, wszystko w tym kraju brzydkiem i małem wydać się musi. Zatem niech się pocieszają tem Szkotki, jeśli wogóle to, co o nich piszę, dojdzie kiedy do ich wiadomości.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Jak dalece Szkot czci pamięć swoich wielkich ludzi, widzisz to dobrze, gdy się przechadzasz po ulicach Edynburga, gdziekolwiek bowiem tam się obrócisz, wszędzie zwraca uwagę twoją pomnik. I istotnie, jeśli zliczymy ile ich jest w tem mieście na niewielkiej przestrzeni, to z jednej strony doznamy uczucia prawdziwego podziwu dla narodu, który tyle znakomitości z pośród siebie wydał, a z drugiej schylimy głowę przed jego ofiarnością na publiczne cele. I gorzko nam się wtedy na sercu zrobi, gdy wspomnimy, ile to lat czeka u nas daremnie Mickiewicz na pomnik godny jego genjuszu i niezmiernego znaczenia dla kraju, i uro-