jak liliputy, ale gdyby i same stały, nie byłyby przecież w stanie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. To też zarówno Livingstone i Burns, jak Black i Pitt, Wilson i Allan Ramsay, jak i Simpson, gdyby niespożytemi dziełami swemi nie byli się zapisali na zawsze w pamięci ziomków, przez swe pomniki nie przeszliby z pewnością do historyi. Nie ciekawe ich zatem artystyczne posągi, stoją sobie spokojnie w cieniu, i rzadko tylko obcy turysta z nieodstępnym „Baedeckerem“ w ręku, przystanie przed nimi i odczyta zatarte na podstawie nazwisko, którego sława poszła przecież daleko, poza granice tego kraju. Jeszcze z tych pomników, pomnik Burnsa, stylowo jest najwięcej interesującym, naśladuje bowiem nieco klasyczną kopułę pomnika Lysikratesa w Atenach, ale wygląda jak kapliczka, lub prędzej jeszcze świątynia pogańskiego bóstwa, i najmniej jest odpowiednim na uwiecznienie pamięci poety, tego charakteru i polotu co Burns.
Koroną pomników stolicy Szkocyi, są pomniki na Calton-Hill. Koroną, gdyż jak korona na głowie, górują nad wszystkimi innymi. Ale gustem od innych się nie różnią. Taki naprzykład Dougald Stuart, to zwykły posąg wykuty w spiżu, a Nelson, to zwykła kolumna zakończona statuą morskiego bohatera. Oba pomniki niesmaczne, ale każdy widzieć je
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.
— 111 —