pokłonić się jego trumnie? Chyba nie, więc nic dziwnego, że każdy po zwiedzeniu Abotsfordu, do Dryburgu każe się wieźć.
W prawdziwie romantycznem położeniu, nad brzegami szerokiej w tem miejscu Tweedy, ocienione dokoła drzewami, wznoszą się niewielkie ale piękne ruiny. Sprawcami tych ruin są Anglicy. Od XI wieku, stało w tem miejscu bogate opactwo, a choć w XIV uległo ono zniszczeniu, odbudowanem zostało wkrótce. Ale w roku 1544 przyszli Anglicy, złupili i spalili stary klasztor i odeszli, pozostawiwszy po sobie zgliszcza. Z pod tego ciosu opactwo nie podniosło się już nigdy, i do dziś ruinami swemi, świadczy o waśni, jaka rozdzielała tak długo te dwa narody.
Chociaż wszystko śmieje tu się dokoła, wrażenie ogólne jest nad wyraz przygnębiające. I nie dlatego, że spoczywa tu Walter Scott, wszakżeż choć umarł, żyje on nieśmiertelny w narodu swego pieśni, ale widzisz tu na każdym kamieniu tyle barbarzyństwa i złości ludzkiej, masz do czynienia z tak wielkim zasobem burzącej siły i woli, że doznajesz niewypowiedzianie przykrego uczucia na myśl, ile to złego sprawcą był człowiek na tej ziemi, ile złego dokonać jeszcze na niej zdoła, jeśli w serce jego jak dotąd, posępne duchy w rodzaju warzińskiego półboga, siać będą ziarna nienawiści
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.
— 191 —