piersią dotyka się zioła“. Podczas więc, gdy tu w tym grobowcu poety, widnieje zawsze całokształt budowli, jako tako trzymającej się harmonijnych linii, tam w korpusie widzisz jedynie zbiornik odrapanych murów i przerażających gruzów. I powtarzasz, patrząc na to wszystko, słowa wielkiego poety, i dreszcz cię po całem ciele przechodzi, bo te słowa i ten widok uczą cię, że wszystko, co tu jest wśród nas, śladem tego podążyć w końcu musi:
„Skróś okien różnofarbnych, powoju roślina,
„Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia,
„Zajmuje dzieło ludzi, w imię przyrodzenia
„I pisze Baltazara głoskami: Ruina“.
I przychodzi ci jednocześnie na usta pytanie poety:
„Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało?
„Wy macie trwać na wieki, źródło szybko płynie,
„O hańbo, wyście przeszły, a źródło zostało“.
Ale na pytanie to, te potargane mury opactwa Dryburskiego, nie dają ci, niestety, odpowiedzi!...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Ostatnie mieszkanie Waltera Scotta, jest tak fantazyjnem i dziwacznem, jak jego zamek Abotsford. Co za pomysł, spoczywać wpośród ruin, i co rzeczywiście skłonić mogło poetę, że chciał, by tu złożono jego ciało? Sądziłże, iż