Odtąd już w podróżach moich po tym kraju, nigdzie ze wspomnieniem jej spotykać się nie będę, chyba w Stirlingu, gdzie przecież przelotnie tylko, przepędziła, i to nie najważniejsze swojego życia dni. Zanim więc pożegnam te ruiny, niech mi wolno będzie, podać charakterystykę ogólną tej kobiety, skreśloną piórem jednego z najdzielniejszych badaczów jej życia w ubiegłym wieku, Wiliama Robertsona. Czytelnik, — sądzę, po przeczytaniu poniższych, nie bardzo znanych już dzisiejszemu pokoleniu słów, nauczyć się z nich będzie mógł wiele, a niejedna uważna czytelniczka, wyprowadzi z nich pożyteczne wnioski, które jej dadzą poważnie do myślenia, a nawet przydać się mogą w życiu. Przekona się być może namacalnie ona o tem, że największe dary Boga w kobiecie, piękność, nauka i rozum, pójdą na marne, i co więcej, doprowadzą do nieszczęścia, jeśli ich nie ożywi promień niebiańskiej miłości, jeśli je zmrozi i zbeszcześci śmiertelny powiew nieokiełznanych namiętności i ambicyi.
Ale posłuchajmy, co o Maryi, powiada Wiliam Robertson:
„Co się tyczy osoby królowej (a okoliczność to nie małoważna, gdy się ma do czynienia z rządami kobiety), wszyscy współcześni pisarze zgadzają się na to, że odznaczała się tak wielką pięknością i wdziękiem, jakie tylko mogą być
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.
— 223 —