Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.
—   228   —

ich właściciele, nakładają samowolnie na przyjezdnych. Ale i na ten wyzysk chętnie się każdy zgadza, kto tu przychodzi, bo każdy wynosi z tego miasta wspomnienie smutne bardzo, co prawda, ale i pouczające niezmiernie. Dlatego też, corocznie mnóstwo angielskich i amerykańskich turystów, przebiega ulice Kinrossu, dlatego, jak mi opowiadano, utrzymujący łódki na jeziorze, robią latem świetne interesa. Któż bo pytam, ze znajdujących się w tych stronach, obojętnym może być na mury, po których spływały łzy najpiękniejszej z królowych, i najbiedniejszej z nędzarek tego świata?...

∗             ∗

Siedzę w wagonie kolei żelaznej i przerzucam francuzkiego Baedeckera. Szukam, czy tu z tej strony Forthy, nie pozostaje mi coś do zobaczenia, mam już bowiem jutro w południe przenieść się do zachodnich hrabstw Szkocyi, a nie wiem, czy czas i okoliczności, pozwolą mi tu kiedy jeszcze zawitać. Oczy moje padają na d wa wyrazy: Burnisland i Aberdour. Rozkładam mapę i widzę, że obie te miejscowości leżą prawie naprzeciwko Leith i Grantonu, na zachodnim brzegu szerokiej w tem miejscu jak samo morze, zatoki. Z Kinross i tu i tam niedaleko, więc w drodze już przenoszę się do