Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.
—   229   —

pociągu zmierzającego do Burnisland, i w niecałe trzy godziny jestem na miejscu.
Chodzę po mieście i zadaję sobie pytanie, dlaczego przewodnik Baedeckera, zaleca podróżnym tę wycieczkę. Ależ tu nie ma do widzenia nic. Miasto niewielkie, wzdłuż zatoki rozpołożone, porządnie przedstawia się na oko. Ależ Szkocya to nie nasza prowincya, gdzie porządne miasto do osobliwości się zalicza. Wszędzie tu ład, wszędzie harmonja, wszędzie praca. Więc i w Burnisland spotykam to na każdym kroku, a jeżeli ruch tu większy niż gdzieindziej, to dlatego tylko, że tędy prowadzi teraz droga z hrabstw południowych tego kraju do północnych. Powiadam teraz. Gdy za lat kilka ukończonym zostanie most na Forthie pod Queensferry, cała droga kołowa skieruje się na to ostatnie miasto, a wtedy ruchliwy dziś Burnisland, pozostanie na uboczu. I chyba tylko ci z podróżnych, którzy zechcą kąpać się w Aberdour, zawadzać będą o ten handlowy i pulsujący życiem dziś punkt, i tu najmować konie, dla odbycia drogi jednej z piękniejszych na północnym brzegu Forthy i zobaczenia miejsca kąpielowego, jednego z wdzięczniejszych w całej Szkocyi.
Aberdour, — jest to osada przysiadła do brzegów zatoki. Złożona z kilkudziesięciu domów, osłonięta od strony lądu gęstą koroną drzew,