gląda porządnie, że znać, iż o jej czystość dbają ojcowie miasta, a tak dobrze Argyll-street, jak Buchanan i Bromielow, pod względem zamieszania i nieładu, robią zawsze wrażenie naszych Nalewek lub Franciszkańskiej nawet ulicy. Bo jeżeli staniemy np. na jednym końcu Argyll-street, to oczom naszym przedstawi się taki obraz: przed nami dwoma rzędami szereg kamienic wysokich, opuszczonych i brudnych, i tak od góry do dołu zapełnionych olbrzymiemi reklamami, że kawałka gołej ściany literalnie nigdzie nie widać. Reklamy te znajdują się wszędzie, na parterze, na piętrach, na dachu, a gdzie dach jest zbyt wąski i ukryty, na słupach do dachu przyczepionych. Są one przeważnie różnokolorowe i tworzą tak wielką pstrociznę, że w oczach literalnie się ćmi, kiedy się na te ich kolory patrzy. Zdaje mi się, że pod względem reklamy, Argyll-street przechodzi wszystko, co sobie wyobrazić można, i że ani Paryż, ani nawet Londyn, mimo daleko większy przecież ruch handlowy, pod tym względem ciekawej ulicy tej nie dorównywają. A oprócz reklamy, co uderza, gdy się ulicy tej przypatrujemy? To, co powiedzieliśmy wyżej: nieporządek i nieład. I słowa te, nie są powiedziane na wiatr, i większego nieporządku wyobrazić sobie nawet niepodobna. Ulica o każdej porze dnia zawalona jest papierami i śmieciem, a chaos
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.
— 236 —