połamanych figur świętych w rzece. Z czasem jednak, bez przyłożenia się do tego złośliwej ręki ludzkiej, katedra ta popadła w ruinę, i byłaby dziś może tem, czem jest opactwo w Melrose pod Edynburgiem, gdyby w r. 1829 nie wybiła dla niej szczęśliwa godzina restauracyi. Dziś, przywrócona do pierwotnego stanu, przez umiejętnego architekta, Blose, robi wrażenie daleko wspanialsze od katedry St. Giles w Edynburgu, zwłaszcza też wewnątrz, gdzie piękne gotyckie kolorowe okna, i szeregi harmonijnych kolumn, zdolne są zadowolić najwybredniejszy gust lubownika wspaniałych łuków i kapitelów.
Tuż tuż u wrót tej katedry, ciągnie się smutno jedna z osobliwości i piękności zarazem tego brzydkiego i ponurego miasta. Jestto Nekropolis, miejsce wiecznego spoczynku jego dzieci. Wrażenie jakie ten cmentarz sprawia, jest niezwykłe, i nigdy tego jakiegom tu doznał wieczorem pewnego dnia sierpniowego, nie zapomnę. Bo proszę wyobrazić sobie taki obraz. W nizinie rzaki Clyde'y, w dole nie urozmaiconym żadnym kaprysem natury, na przestrzeni dwa razy większej od Warszawy, siedzi w kurzu, mgle i dymie Glazgów. Siedzi i otoczony zewsząd pospolitością, przechodzącą zaiste wszystkie co wyobrazić sobie można, pracuje od rana do późnej nocy, mimo że z zewnątrz swojego otoczenia, nie doznaje najmniejszego bodźca do tej pracy.
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.
— 248 —