bliczności w kącie, mało zważając na przyglądających się mu ciekawie, i lepi z gliny jakąś figurę, aby ją potem za garść szylingów, Anglikom, lub cudzoziemcom odprzedać. Ale robota, w chwili gdy na niego patrzę, jakoś mu nie idzie, więc powstał, splunął, i założywszy ręce za plecy, utonął w głębokiem zamyśleniu, być może o jakiejś bronzowej piękności, którą —
o zgrozo — zostawił bez opieki nad Gangesem, w kraju lwów i krokodylów!...
Wystawa międzynarodowa w Glazgowie, pozostaje pod wysoką protekcyą królowej Wiktoryi.
Kiedy opuszczałem to miasto, aby w Lanarku przyjrzeć się wodospadowi, a raczej trzem wodospadom Clyde'y, oczekiwano przyjazdu do Glazgowa wysokiej protektorki. Trzeba było widzieć co się wtedy w Glazgowie działo... Domy malowały się i przystrajały, ulice oczyszczały z odwiecznego śmiecia, a na rogach pierwszorzędnych arteryi ruchu i jedynie pięknym placu w mieście „St. George square“, dźwigano wspaniałe bramy tryumfalne z stereotypowym napisem „Welcome"... Czy władczyni kraju, w którym, jak ongi w państwie Filipa II-go „słońce nie zachodzi“, była zadowoloną z wystawy, nie wiem, ta milcząca bowiem i dumna pani, nie zwykła spowiadać się z myśli swoich, przypuszczam tylko, że jeżeli co zwróciło tam szczególniejszą jej uwagę, to
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/267
Ta strona została uwierzytelniona.
— 258 —