letnich i hoteli spokojnych mieszkańców Gurrocku, a gdzie wzrok rzucisz, bandery statków całego świata mienią się przed oczami mnóstwem najprzeróżniejszych kolorów. To też wielu mieszkańców Glazgowa, w tem miejscu rozkoszuje się wspaniałym widokiem rzeki, i w tej właśnie chwili, kiedy patrzę na nią z przystani, wielu z dumą przygląda się jej nurtom. A jest z czego zaiste być dumnym, gdyby bowiem nie praca ojców tych, których tu dokoła widzę, Clyde’a w tem miejscu byłaby niewielką rzeczułką, a na jej karku siedziałyby nie potężne żaglowce i pancerniki, ale prześlizgiwałyby się lękliwie lekkie, kierowane rękami młodziutkich panienek czółenka.
— Czy pan był w Lanarku? — zapytał mnie jeden Szkot, gdym siedząc na ławce przystani w Gurrocku, oderwać nie mógł oczów od wód Clyde’y.
— Dotąd nie, ale jutro powracam do Glazgowa z zamiarem zobaczenia źródeł tej pysznej rzeki.
— Radzę bardzo panu to uczynić. Wodospady Clyde’y, to jedna z największych osobliwości tego kraju.
Nazajutrz pociąg kolei południowej unosił mnie w stronę Lanarku.
Pojechałem do tego miasta, zobaczyłem wszystkie trzy wodospady, ale zachwycony nie
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/277
Ta strona została uwierzytelniona.
— 268 —