gatkę głowę, aby się znaleźć oko w oko z czarodziejskimi widokami, za jakimi gdzieindziej trzebaby długo gonić. Bo patrzmy. Jeżeli rzucimy wzrok na południe, to spotkamy się tam z rozkoszną miejscowością, zwaną Hamiltonem i wodospadami Clyde’y pod Lanarkiem, jeśli skierujemy się na zachód, ujrzymy czarodziejskie wyspy Arran i Rothesay, prawdziwe klejnoty w dyademie wysp okalających zachodnie brzegi Szkocyi, — a na północy i na północo-wschodzie, spotkamy się ze starożytnym Stirlingiem, dawną siedzibą królów tego kraju, i jeziorami najpiękniejszemi ze wszystkich jezior całej Wielkiej Brytanii, jednemi z najpowabniejszych, jakie posiada nasza część świata. To też nic dziwnego, że do Glazgowa przybywa każdy, kto chce nacieszyć się pięknościami przyrody, lub ukoić duszę po ciężkich przejściach życiowych na jej łonie, nic dziwnego, że każdy chętnie z Glazgowa robi sobie pied á terre na czas dłuższy, choć w samem mieście nic go pociągnąć nie może, a odstręcza za to prawie wszystko. I skutkiem tego też Glazgow roi się zawsze latem od podróżnych, a hotele tego miasta do najdroższych w całej Szkocyi należą.
Jeżeli jednak wyspy przytykające do zachodnich brzegów Szkocyi, ciągną ku sobie grozą natury i obrazami życia rybackiego, jakich gdzieindziej darmobyś poszukiwał, a wodospady
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.
— 272 —