kolosalny od ich rodzin okup, którym później dzielił się z wspólnikami swoich awanturniczych czynów. Czy tak było, kto to wie, ale legenda taka przywiązana jest do tego miejsca, i legenda ta, każe nam wszystkim przyglądać mu się uważnie nawet wtedy, kiedy już statek uniósł nas od tych skał daleko.
Podpływamy ku jakiemuś wspaniałemu gmachowi. W szkockim stylu, z wieżyczkami u góry, stoi on sobie na zachodnim brzegu jeziora i przegląda się w wodzie. U progów jego, przewraca się gromada dzieci, i wesołemi okrzykami przepełnia powietrze. To hotel Tarbet, największy i najwspanialszy nad tem jeziorem. Otoczony dokoła górami, skropiony falami Loch-Lomondu, robi on niezwykłe wrażenie, ale pod wpływem wrażenia tego, nie mamy czasu pozostać długo, statek bowiem zwraca się nagle ku kresowi naszej po Loch-Lomondzie podróży, — ku Inversnaid. Powiadamy ku kresowi, choć bowiem nie tu koniec tego jeziora, tu jednak wysiadają podróżni, pragnący widzieć dwa najpiękniejsze zbiorniki wód w całej Szkocyi. Kto jednak chce się przyjrzeć obrazom całego Loch-Lomondu, ten nie opuszcza jeszcze statku, ale jedzie do Inverarnan, punktu zamykającego na północy to jezioro. Ja jednak do tych ostatnich nie należę, zwłaszcza że słyszę, iż Loch-Lomond poza Inversnaid, gdzie
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/295
Ta strona została uwierzytelniona.
— 286 —