dziwnie melancholijną rosę, i dlatego to, wody Loch-Lomondu stawiają wszyscy na pierwszym planie. Ale pomimo tej melancholii, jaką tu zdaje się dyszeć wszystko, podoba mi się ono daleko więcej, bo przypomina mi daleko więcej owe wielkie wodne przestrzenie w naszych Tatrach, nad któremi również genjusz melancholii i tęsknoty unosi się wśród ołowianych obłoków.
Anglicy, porównywając z sobą te dwa jeziora, które ściśle biorąc, porównania nie wytrzymują, powiadają, że kto podróżuje po Loch-Katrine, po zobaczeniu już Loch-Lomondu, ten doświadcza tego samego uczucia, jak ten, kto czyta „Króla Leara“ lub „Makbeta“ po „Śnie nocy letniej“ Szekspira, lub patrzy na konwulsyjne płótna Michała-Anioła, po wypieszczonych obrazach Rafaela. Kto wie, czy w tem porównaniu niema odrobiny prawdy. Loch-Lomond śmieje się i weseli, Loch-Katrine medytuje i tęskni, i podczas (że i my użyjemy porównania), gdy pierwsze z tych jezior podobne jest do rozkosznej dziewicy, upojonej szalonym wirem tańca, drugie przypomina, rozżaloną, choć czarującą wdziękami młodości wdowę, która ukochanego męża przed chwilą złożyła do grobu. Ale łzy nie oschłe jeszcze na pięknych oczach, uczucia obojętności w nas nie budzą, to też wpatrujemy się w nie z zachwytem i z uczu-
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.
— 294 —