Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
—   25   —

cznie kręcą się setki tysiące jestestw ludzkich — to Londyn. Takiem wrażeniem darzy on każdego przyjezdnego, to każdemu na powitanie daje, i tak dobrze na ziemi, jak pod ziemią, przywala i przygnębia człowieka ruchem, w którego wirze tonie on i ginie całkowicie. Czyż więc, pytam, nie miał słuszności ten pisarz, który powiedział, że serce Anglii jest olbrzymiem mrowiskiem? Dodam od siebie, że mrowiskiem jest, tylko że w niem od wschodu do zachodu słońca, słychać ogłuszający huk, jak gdyby miljona kowalskich młotów.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Czy Londyn jest pięknem miastem? Niech mi darują panowie Anglicy, ale powiem, że nie. Położony na wielkiej płaszczyznie niedaleko morza i przerznięty przez pół spławną dla największych statków rzeką, ma on wszystkie przymioty dogodnego punktu na wielkie miasto, ale zachwycić niczyjego oka nie zdoła. Natura nie złożyła mu w darze ani jednego ze swoich tak czarujących gdzieindziej wdzięków, a ludzie nie uczynili nic, aby brak powabnego uśmiechu tej ostatniej, jako tako przynajmniej wynagrodzić. A że co więcej, uważają oni za zbrodnię burzenie tego, co im w spuściźnie przeszłość pozostawiła i nigdy nie zdobyliby się u siebie na to, na co się zdobył Napoleon III, stawiając