łęsając się tu i owdzie po szerokim świecie, nigdzie może w tym stopniu co tu, nie zostałem zainteresowany i olśniony. Zainteresowany, gdyż cała dzisiejsza kultura Szkotów, z którą spotykałem się wszędzie, najżywsze w każdym myślącym człowieku budzi zajęcie, olśniony, gdyż to, co tu rozrzuconem jest na każdym kroku, nastraja najbardziej poetycznie każdą duszę. Wyczerpawszy więc materyał opisowy, zużywszy zasób zachwytów i wykrzykników nad pięknościami przyrody, nie mogę rozstać się z tym krajem, nie rozważywszy warunków, wśród których ta wysoka kultura się rozwinęła. Jednem słowem, chcę, bo muszę, na zakończenie, wypowiedzieć o Szkocyi choć kilka ogólnych uwag.
Szkocya, królestwo, jak wiemy, dawniej niepodległe, dziś połączone nierozerwalnym węzłem z Anglją, od najdawniejszych czasów obsiadła była ludem, należącym do wielkiego pokolenia Celtów, które przez Rzymian zwane było pokoleniem Kaledończyków, a od IV wieku ery Chrześcijańskiej, pokoleniem Piktów. Tak jednak czy inaczej zwany, lud zajmujący ten kraj, odrębny był pochodzeniem, językiem i obyczajami od ludu zamieszkującego tę wyspę na południu rzeki Tweedy, a gdy z czasem połączyli się z nim najprawdopodobniej irlandzkiego pochodzenia Skotowie, odrębność ta zaznaczyła
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/314
Ta strona została uwierzytelniona.
— 305 —