Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

najdrogocenniejszą perłą, należy się więc teraz czytelnikowi przechadzka po mieście starem, jedną bezsprzecznie z największych osobliwości w Europie.
Jeżeli zejdziemy z High-street na Canongatei stromą uliczką skierujemy się ku dołowi, oczom naszym przedstawi się wtedy niezwykły widok. Na niewielkim placyku, u stóp wysokiej góry, wśród zieloności rozłożystych drzew i murawy, ujrzymy dziwaczny, czworokątny budynek, zarywający coś z klasztoru i z średniowiecznego zamczyska. Budynek schludny, o niezupełnie określonym stylu, ubrany w wieże, strzelające prosto w niebo, w tem ustronnem cichem miejscu, wygląda jak zaczarowany duch w bajce. Stoi się przed nim, przypatruje mu się uważnie, czuje się, że kryć musi coś tajemniczego w swojem łonie, chce się to „coś“ zobaczyć na własne oczy i strach bierze, by się widokiem przerażonym nie zostało. Ten budynek, to Holy-rood, a wrażenie, jakie na widzu sprawia, rzeczywiście, odpowiada grozie, jakiej były świadkami ongi jego ściany.
Bo istotnie, spokojny ten i cichy dziś zamek, jakżeż odmiennie wyglądał w pasmie zamarłych wieków, jakież sceny odgrywały się na jego pokojach, jacyż ludzie stąpali po jego podwórcach. Roztwórzmy starą księgę jego dziejów, i cóż na jej zapylonych kartach wyczytamy?