kilka wieżyc. Tak więc cud powołał do życia tę miejscowość, ale nie zapewniłby jej pewno nieśmiertelności w dziejach, i aby Holy-rood stać się mogło najciekawszym do widzenia budynkiem w świecie, aby nietylko dla Szkotów, ale i dla każdego narodu, przedstawiać mogło najżywszy interes, na to zaiste potrzeba było dopiero wielkiego nieszczęścia. Gdy anioł grozy przeleciał ponad tymi murami, gdy historyczna Nemesis dotknęła się ich swymi palcami z lodu, legenda wtedy roztoczyła tu nad tem miejscem swoje powiewne skrzydła, a poezya rozlała tu rosę swojego niebiańskiego czaru. I opuszczone te od tylu lat ściany, ożywiły się nanowo nieznanem życiem, zawarte te od tylu wieków podwoje rozwarły się, jak gdyby przyjmować miały niezwykłych gości, i tak pozostanie już długo, póki wspomnienie wielkich historycznych wydarzeń poruszać będzie serce ludzkie, póki myśl o wielkich zbrodniach i wielkiej pokucie, zajmować będzie ludzką głowę.
Zajrzyjmy znowu do historyi i podzielmy się z czytelnikiem tem, co tam stoi.
W roku 1561, zawitała po raz pierwszy w te progi Marya Stuart. Wylądowawszy w Edynburgu, po opuszczeniu Francyi, gdzie spędziła swoją młodość wśród uciech i wesela, upodobała sobie te zimne mury, być może jakby w przeczuciu swojej zimnej przyszłości, i tu osiedliła
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 —