każdym kroku, że coś cię tłoczy tu silną dłonią ku ziemi, że gdyby ci dano do wyboru, to wolałbyś na mieszkanie chatkę wieśniaczą pełną dymu, ale i słonecznych blasków, niż te komnaty, po których się przechadzała jedna z najwykwintniejszych kobiet w świecie.
Powiadają, że królowa Wiktorya, gdy raz pierwszy przyjechała do Edynburga, za nic nie chciała zamieszkać w Holy-rood, i mimo, że stary ten pałac sam jej się na gościnę narzucał, przełożyła nad niego skromny w porównaniu dwór jednego z jej poddanych. Być może, że cnotliwa kobieta, najlepsza w świecie żona i matka, wspomniawszy o tej, która tu kiedyś blaski swej urody roztaczała, wzdrygnęła się na samą myśl, że oddychać choć przez chwilę będzie atmosferą występku, ale być może i to, że ją zraziło i odstręczyło zimno, jakie tu się dziś uczuwa na każdym kroku, że nie miała odwagi otrząsnąć się z wrażenia, jakiego tu się doświadcza. Bo proszę za mną. Wstępujemy do środka przez główną bramę, i znajdujemy się na kwadratowym podwórcu Przewodnik ukazuje nam sień na lewo i schody prowadzące na górę. Wchodzimy na nie, i jesteśmy w wielkiej i jasnej sali. Pokój duży i wesoły, ale nie jest on pokojem Maryi, zbudował go jeden z jej następców, Karol II, gdy zamierzał rozszerzyć cały pałac. Nie zatrzymywalibyśmy się tu dłużej, tak
Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —