Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

SPACER DO NIEBA



Nie siedźmy za okien kratą,
Gdy tak złocisty jest wrzesień —
To, co ukradło nam lato,
Podwójnie oddaje jesień.

Potoki leją się słońca
Z błękitu przeczystej krasy —
I dal jest taka bez końca
I takie bliskie są lasy.

Więc pójdźcie dzisiaj wraz ze mną
Do lasu, zjadacze chleba.
Znam jedną ściężkę tajemną,
Która prowadzi do nieba.

Bo skryta w gęstwin opończy
Do góry wspina się szczytu,
A tam, gdzie ścieżka się kończy,
Okienko świeci błękitu.

Po zwiedłych liści dywanie
Pójdziemy cicho i miękko,
A gdy już ścieżki nie stanie,
Dotkniemy nieba swą ręką.