Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.

GWIAŹDZISTY SPORT



Gdybym nie skrzypiał już jak stary żuraw
I nie zesmutniał jak dom bez odwiedzin,
Tobym dla sportu nowych szukał dziedzin,
I od przyziemnych oderwał go muraw.

Byłby to jakiś sport transcedentalny,
Przekreślający ludzkich spraw doczesność,
Którego metą byłaby bezkresność
A chyżość taka jaką ma wiatr halny.

Zgiąwszy za czuby dwa drzewa do ziemi
Wzleciałbym najpierw tak jak kamień z procy
W cichą milczącą nieskończoność nocy,
Wyhaftowaną gwiazdami złotemi.

Potem na chmurze usiadłszy jak w łodzi,
Z promieni Wenus ułamałbym wiosła
I moja łódka tamby mię poniosła
Gdzie Wielki Rybak wśród gwiazd z siecią chodzi.

W pogodną, jasną, cichą noc sierpniową
Na mlecznej drodze, gdzie komety warczą,
Strzeliłbym gola księżycową tarczą
W bramkę Wielkiego Wozu kwadratową.