Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

DAR DLA NAJSMUTNIEJSZEGO



Promień słoneczny, który złotem chrzęści,
Złapałem dzisiaj na gałązce gruszy.
Trzymam go w mocno zaciśniętej pięści,
Radosny w duszy.

Jak dziecko, które złowiło motyla
I do pokoju ze skarbem swym leci,
Przez szpary w palcach zaglądam co chwila,
Czy jeszcze świeci.

A choćby w jasnej nie zalśnił iskierce
Czuję go każdym fibrem swej istoty,
Bo taki ciepły jest jak ludzkie serce
Ten promień złoty.

I wiem już dobrze co teraz mię czeka:
Pójdę przed siebie drogami białemi,
Najsmutniejszego poszukam człowieka
Na całej ziemi.

I gdy zobaczę w zgasłych źrenic toni
Szarość złej doli bez kresu, bez końca,
Takiemu oddam zamknięty w mej dłoni
Promyczek słońca.