Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

WYZNANIA



Choć bardzo długą już przeszedłem drogę,
Za wszystko w życiu płacąc krwawym groszem,
Wszystko o sobie wam powiedzieć mogę,
Bo żyłem zawsze jak pod szklanym kloszem.

Kocham me wiersze, bo są moim tworem,
Tem, co już do mnie należy jedynie,
Lecz wiem, że zgasną, gdy ich dzień przeminie,
Jak złoty obłok na niebie wieczorem.
 
Nigdym nie roił szalonych marzydeł,
Że duch mój niebo do ziemi przybliży.
Ptak ponad chmury nie wyleci wyżej,
Niźli wystarczy mu rozpięcie skrzydeł.
 
W każdym człowieku czułem duszę bliską
Każdemu serca otwierałem wrota,
Bo dwie piastunki: skromność i prostota
W dzieciństwie stały nad moją kołyską.

Przy stole moim tułacz i bezdomnik
Spotykał uśmiech, co na gościa czeka,
Bo miejsce w sercu żywego człowieka
Ceniłem wyżej niż miejsce za pomnik.
 
Dziś, choć zachodzi słońce nad mym światem
I już niedługo wejdę w smugę cieni,
Mam w sobie jeszcze pogodę jesieni
I jej zadumę nad minionem latem.