Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.

KONTRASTY



Wszystko co dobre i ciche
Kochałem w życiu najwięcej,
A nigdy mię nie pieściły
W młodości matczyne ręce.

Słońce zbierałem dla ludzi
W serdecznej męce i w trudzie
A nigdy uśmiechu słońca
Nie dali mi za to ludzie.
 
Spokój marzyłem jesieni
Dla siebie i dla swej lutni,
A nigdy nie mogłem uciec
Przed dzikim hałasem kłótni.
 
Dla prawdy byłem gotowy
We walce rapier połamać,
A nigdy dla szczęścia innych
Nie mogłem zaprzestać kłamać.

Skuwałem ludzi ze sobą
Przyjaźni obręczą złotą,
A nigdy nie byłem w zgodzie
Ze swoją własną istotą.