Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

RYBAK



Gdy słońce krwawo nad morzem zachodzi,
Nim wicher fale wzburzy i zbałwani,
To stary rybak szuka dla swej łodzi
Cichej przystani.

A sam w zaciszu rodzinnej sadyby
Przy blasku pieca, co na izbę świeci,
Słuchając wichru, który bije w szyby,
Naprawia sieci.

A ja, też rybak ze srebrem na skroni,
Który mórz wszystkich przemierzyłem drogę,
W swojej wieczystej za łowem pogoni
Spocząć nie mogę.

I wiem, że nigdy nie spocznę w dosycie,
Choćbym rozdzielił się i przepołowił,
Bo mię codziennie pyta twarde życie:
Coś dzisiaj złowił?